Zdrowa żywność – niektóre poglądy

ziolaWarto wiedzieć, że tak modne określenie jak ,,zdrowa żywność” nie ma definicji, która by była do przyjęcia przez liczącą się większość zainteresowanych.
Pod pojęciem zdrowa żywność instynktownie chcielibyśmy rozumieć taką żywność, która jest odpowiednia dla ustroju człowieka i nie wnosi do tego ustroju żadnych zagrożeń tak bezpośrednich jak i pośrednich. Taka definicja, czy takie określenie, jest tak ogólne, że trudno, oczywiście poza ewidentnymi przypadkami, wskazać, jaka właściwie ma być ta zdrowa żywność.
Na Światowym Kongresie Wegetariańskim w Dubrowniku w 1986 roku większość uczestników starała się wykazać, jakie zagrożenia występują w żywności, i na tej podstawie w drodze eliminacji cech lub składu artykułów spożywczych uznawała, czy określony surowiec lub produkt należy do grupy tzw. żywności zdrowej lub nie. Wielu też dyskutantów przedstawiało nieraz bardzo szczegółowo, jak taką żywność wyprodukować czy otrzymać.
W tym opracowaniu czytelnik zapozna się z niektórymi zagadnieniami łączącymi się z tzw. zdrową żywnością w ujęciu, które najłatwiej byłoby nazwać „profilaktyka żywieniowa chorób i zagrożeń cywilizacyjnych”.

W takim ujęciu za zdrową żywność należałoby uznać substancje, których spożycie jest popierane przez różne ruchy reformatorskie dotyczące żywienia.
Do produktów takich należą:
a) pokarmy jarskie, bo panuje pełna zgodność zarówno wśród jaroszów jak i wszystko jedzących, że są najbardziej wartościowe dla ustroju człowieka;
b) pełnoziarniste produkty zbożowe;
c) żywność wyrosła z ziemi nawożonej kompostem roślinnym lub nawozem zwierzęcym, bez stosowania nawozów sztucznych, pestycydów i herbicydów;
d) produkty wytwarzane bez użycia dodatków chemicznych, często nieprawidłowo nazywane pokarmami nieprzetworzonymi;
e) pokarmy „magiczne” jak np. miód, sól morska i kopalniana, jogurt, melasa, gryka i witamina E;
f) pigułki, płyny i eliksiry, które czasami sporadycznie mają pewną wartość, ale są szeroko reklamowane, jako leczące wszystkie cierpienia ludzkości. Trzeba tu dodać, że dwie ostatnie wymienione grupy pokarmów wywołują najbardziej ostrą krytykę, gdy są sprzedawane w sklepach specjalnych z tzw. zdrową żywnością. Panuje opinia, że zaspokajają nieuzasadnione, z punktu widzenia dotychczasowej wiedzy, domaganie się pokarmów magicznych, pigułek i eliksirów. Podawano jako przykład miód, który uznawany jest nawet w XX wieku, ze względu na długą historię jego spożywania, za lek dobry na wszystko. W rzeczywistości skład jego jest bardzo podobny do składu zwykłego cukru, a zawiera jedynie drobne ślady witamin i kilku innych związków chemicznych. W ilościach, jakie większość ludzi może zjeść bez dostania mdłości, miód nie ma praktycznego znaczenia w diecie, chyba jako źródło pustych kalorii, podobnie jak cukier. Podobnie ustosunkowano się do brązowego cukru wskazując, że czy biały czy brązowy nie może być uznany za źródło składników odżywczych specjalnie cennych dla człowieka. Zanieczyszczenia w miodzie i cukrze brunatnym nadają im jedynie charakterystyczny przyjemny smak.
Mają więc te pokarmy znaczenie tylko jako „normalne” a nie „cudowne”.

Jeszcze gorzej oceniono różne magiczne pigułki i eliksiry. Proste substancje, jak sól kuchenna (pod starą lekarską nazwą) gips (nazwany celowo calcium sulfuricum),a także czosnek i ekstrakty ziołowe, zyskują sławę, środków leczących bóle krzyża lub głowy, oczyszczające jelita i tętnice i prowadzących do długiej i zdrowej starości. W skazano na to; że trzeba być superoptymistycznym konsumentem, by te substancje, a szczególnie ich magiczne dla zdrowia człowieka własności, uznać za odpowiadające prawdzie.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Dieta. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.