Szpinak hit, czy kit?
Szpinak – niewinna roślina, o którą od lat trwa zażarty bój między naukowcami. Zwolennicy teorii głoszącej, że szpinak jest niezastąpionym źródłem żelaza i magnezu twierdzą, iż to cudowne lekarstwo na całe zło. Masz anemię? Musisz jeść dużo szpinaku! Masz niedokrwistość? Musisz jeść dużo szpinaku! Takie zdania wielokrotnie można usłyszeć od wielbicieli tego, bądź co bądź, kontrowersyjnego warzywa. Z drugiej strony możemy spotkać się z chłodną opinią sceptyków. Uważają oni, że wszystkie wiarygodne badania dowodzą tego, iż szpinak żelaza wcale zbyt dużo nie ma. Otóż po przeanalizowaniu najnowszych badań okazuje się, iż prawda leży gdzieś w środku, między stronami sporu. Szpinak w istocie, zawiera duże ilości magnezu i żelaza, jednak w dużym stopniu nieprzyswajalnego dla naszego organizmu. Dobrze smakuje jako dodatek do zup i sosów.
Aby nasz organizm łatwo przyswoił substancje odżywcze szpinaku, należy go przyrządzić w odpowiedni sposób. Po pierwsze należy wystrzegać się smażenia szpinaku na oleju, oraz mieszania go w nieludzko tłustym sosie. Szpinak lubi lekką kuchnię. Jest wtedy smaczniejszy i o wiele bardziej smaczny.
Wielu ekspertów poleca sposób podawania go w formie smoothie – z owocami, bez wcześniejszej obróbki. Gotowany szpinak, z dodatkiem odrobiny masła i cytryny również byłby wskazany. Szpinak jest nieodłącznym elementem różnorakich diet, wśród których przede wszystkim można wyróżnić dietę wegańską oraz wegetariańską. Podsumowując informacje, które udało mi się zgromadzić mogę stwierdzić, iż szpinak bez wątpienia jest zdrową rośliną, leczącą wiele dolegliwości. Trzeba jednak pamiętać o tym, że aby był efektywny, musi być traktowany z szacunkiem.
Jako dziecko nienawidziłam szpinaku w formie gotowanej papki. Do dziś wspominam pewne wydarzenie z czasów szkolnych; otóż na stołówce podawano szpinak, ziemniaczki i kotlet. Każde dziecko oczywiście panikowało i prosiło panie kucharki o bez szpinkową porcję. Ja jednak nigdy tego nie jadłam i stwierdziłam, że hej, co mnie obchodzą inni, spróbuję, no przecież się nie otruję. Panie kucharki były zachwycone z jednej duszyczki, która poprosiła w okienku, by nie zabierać jej szpinaczku z talerzyka. Więc udałam się w kierunku stolika, stołówka wstrzymała oddech, usiadłam, nabrałam zieloną breję, włożyłam ją do ust i… na długie lata zapomniałam o szpinaku. Tak, zemdliło mnie. xD No ale w każdym razie jakiś rok temu spróbowałam naleśników zrobionych przez mojego chłopaka z serem i jakimiś zielonymi listkami. Bardzo mi zasmakowały i kiedy spytałam z czym to, a on mi, że szpinak, nie uwierzyłam! Naprawdę nie rozumiem, czemu wciskali nam wtedy na stołówce paskudny gotowany szpinak, skoro w wersji stałej jest on naprawdę przepyszny!
W dzieciństwie bardzo nie lubiłam szpinaku, na szczęście moja mama bardzo rzadko go gotowałam. Od czasu studiów dopiero udało mi sie do niego przekonać i to do tego stopnia, że mogłabym go jeść codziennie i w każdej postaci! Oczywiście nie jest tak, bo ciągłe jedzenie szpinaku też nie jest dobre. Ale mimo wszystko zagościł w moich posiłkach na stałe