Coraz więcej osób w Polsce interesuje się zdrowym odżywianiem, toteż nic dziwnego, że i kiełki stopniowo stają się coraz popularniejsze. W rozdziale tym zawarta jest próba odpowiedzi na pytanie: dlaczego kiełki są tak niezwykłym skarbem w kuchni, a także — co bardzo ważne — podano podstawowe metody kiełkowania nasion i uprawy siewek na użytek codzienny oraz przykłady kulinarnego wykorzystania kiełków. Metody kiełkowania autorka poznała głównie dzięki publikacjom Ann Wigmore. Czterdzieści lat temu założyła ona w Bostonie Instytut Hipokratesa, który prowadzi do dziś. Instytut ten bardzo istotnie przyczynił się do spopularyzowania kiełków i innych pokarmów pełnych życia („living food”) w Ameryce i w wielu krajach europejskich.
Dlaczego warto jeść kiełki?
Samo nasienie jest już wspaniałym spichlerzem różnorodnych składników pokarmowych; doskonale zaprojektowanym organem, w którym malutkiej roślinie zwanej zarodkiem, natura zapewnia, tak jak matka dziecku, wszystko co najlepsze, to co jest dla niej niezbędne do przeżycia, zanim osiągnie samodzielność i sama będzie mogła zatroszczyć się o swój byt. Jednocześnie, aby spełnić wymogi małego metrażu (większość nasion ma wszakże niewielkie rozmiary) te najrozmaitsze skarby trzeba upakować jak najciaśniej i jak najefektywniej. Oznacza to w praktyce, że wszystkie niezbędne składniki pokarmowe są zgromadzone w nasieniu w postaci wielkich cząsteczek białek, cukrów i tłuszczów — ogromnych paczek zawierających setki „racji żywieniowych”, rozpakowywanych dopiero wtedy, gdy zajdzie potrzeba. Ponadto, aby zapewnić godziwy spoczynek do czasu, kiedy korzystne warunki „obudzą” uśpioną roślinkę, nasienie zawiera bardzo mało wody (5—10% całkowitej masy).
Podsumowując — w nasieniu prawie wszystko już jest, tyle że w postaci trudno przyswajalnej (chociażby dlatego, że nie nastąpił jeszcze proces „rozpakowywania paczek”, więc nasz przewód pokarmowy sam musi sobie z tym radzić). Toteż nic dziwnego, że wszystkie ziarnojady (jakimi podobno byli nasi przodkowie) muszą porządnie przeżuć pokarm, zanim powędruje on do dalszych części układu pokarmowego.